Rodzina Friedmanów

Autorka

Ratusz

Nazywam się Aleksandra Siry. Jestem studentką filologii polskiej na Uniwersytecie Rzeszowskim. Moim głównym zainteresowaniem jest językoznawstwo. Ponadto lubię czytać książki oparte na faktach, ale także powieści historyczne. Oprócz tego dużą sympatią darzę zwierzęta. Postanowiłam wziąć udział w projekcie „Mój Rzeszów. Nasz Rzeszów”, ponieważ od zawsze interesuję się historią. Chciałam dołączyć do tego przedsięwzięcia już w pierwszej edycji, lecz niestety pandemia pokrzyżowała mi plany. Dlatego niezwykle się cieszę, że dostałam drugą szansę.

Przedstawicielka rodziny Fridemanów – Kerry Rosen

Kerry Rosen urodziła się 2 kwietnia 1947 roku w Cleveland w stanie Ohio (USA) i mieszkała w tym mieście aż do czasu rozpoczęcia studiów. Uzyskała tytuł licencjata z socjologii na Oberlin Clollege, a następnie stopień magistra w dziedzinie historii na Brown University w Providence w stanie Rhode Island. Przez kilka lat była nauczycielką historii w szkole średniej, najpierw w Bostonie, a następie w Rochesterze. Potem przeprowadziła się do Hattiesburgu,w stanie Mississippi, gdzie uzyskała tytuł magistra z psychologii i podjęła pracę jako doradca akademicki na tamtejszym uniwersytecie.

Dwa razy wyszła za mąż. Najpierw w 1971 roku, a następnie w 2000 roku. Ma dwie córki: Jessicę, która jest fizjoterapeutką i Caitlin, która jest psycholożką. Obie córki mają po dwoje dzieci. Kerry ma także dwóch braci – Edwarda, który z wykształcenia jest prawnikiem i Miltona – emerytowanego naukowca.

Kiedy dzieci dorosły, Kerry Rosen przeprowadziła się na Florydę i rozpoczęła tam pracę jako dyrektor do spraw rekrutacji. Po przejściu na emeryturę – 13 lat temu – przeprowadziła się na Tybee Island w stanie Georgia, gdzie mieszka do dziś. Będąc na emeryturze, Kerry Rosen dużo spaceruje, jeździ na rowerze i czyta. Z Rzeszowa wywodzą się jej ojciec i dziadkowie z jego strony. O swoich przodkach Kerry zbierała informacje, jeszcze zanim pierwszy raz odwiedziła Polskę (było to w 2008 roku), w ramach projektu chciała dowiedzieć się o nich jeszcze więcej.

Co Kerry Rosen wie o swojej rzeszowskiej rodzinie?

Dziadkowie Kerry Rosen to dawni mieszkańcy Rzeszowa: Gitel i Abraham Friedmanowie.

Abraham Friedman był synem Meiera Friedmana i Keindel Friedman (z domu Lustig). Urodził się 25 kwietnia 1888 roku w Nowym Sączu. Mieszkał tam wraz z rodzicami i czwórką rodzeństwa. Po śmierci ojca w 1906 roku, Abraham wraz z matką i rodzeństwem przeprowadzili się do Rzeszowa. Męska część rodziny Friedmanów trudniła się kamieniarstwem, a ich głównym zadaniem było wykonywanie nagrobków dla Żydów z Rzeszowa i okolicznych miejscowości. Rodzina Friedmanów mieszkała w Rzeszowie do 1926 roku, ich mieszkanie prawdopodobnie mieściło się przy ulicy Bartosza 10.

W 1911 roku Abraham ożenił się z Gitel Letzer, która pochodziła z Kolbuszowej. Babcia Kerry urodziła się w 1884 roku, była córką Chaima Zeliga Letzera i Roni Letzer ( z domu Frost). Małżeństwo Gitel i Abrahama Friedmanów miało 4 synów (Marvina, Joseph’a, Jeroma i Eliasa) oraz 2 córki (Grace i Pearl). Jerome Friedman był ojcem Kerry.

Abraham dwa razy emigrował do USA. Najpierw w 1913 roku, ale do Polski wrócił już rok później z nieznanych powodów. Drugi raz emigrował do Stanów Zjednoczonych w 1920 roku i wtedy był to już wyjazd na stałe. Dwa lata później jego matka również przeprowadziła się do USA. Od tego czasu Abraham Friedman zamieszkał w Cleveland, w stanie Ohio. Obywatelstwo amerykańskie otrzymał w 1926 roku i w tym samym roku dołączyła do niego żona wraz z szóstką dzieci.

Pod koniec lat 40. ubiegłego wieku Abraham i Gitel przenieśli się do Los Angeles. Gitel Friedman zmarła w 1958 roku, natomiast Abraham Friedman zmarł w 1963 roku. Oboje pochowani są w Los Angeles.

Efekty poszukiwań

Informacje, jakie Kerry Rosen zdołała zebrać o swoich przodkach, były niestety nieliczne,
a jednocześnie nie wszystkie były pewne.

Podejmując pracę nad poszukiwaniem informacji o rodzinie Kerry Rosen, musiałam mieć na uwadze fakt, iż wiele imion żydowskich mogło być inaczej zapisane w dokumentach polskich urzędów, aniżeli faktycznie brzmiały w języku jidysz. Dlatego starałam się mieć w głowie różne wersje danego imienia.

Jako reprezentantka Kerry Rosen poszukiwania zaczęłam od przejrzenia zdigitalizowanych dokumentów na stronie internetowej Archiwum Państwowego w Rzeszowie. Owocem tej wielogodzinnej pracy było znalezienie aktu zaślubin Abrahama Friedmana i Gitel Letzer, czyli dziadków Kerry Rosen. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ w Archiwum Państwowym w Rzeszowie znajduje się obecnie nieco ponad 9 kilometrów dokumentów, większość z nich jednak nie jest dostępna w formie cyfrowej. To, że wśród nich akurat znalazły się dokumenty, jakich ja poszukiwałam, tak naprawdę graniczyło z cudem. Ale się udało!

Do aktu małżeństwa dołączone były inne dokumenty związane z zawarciem przez Friedmanów związku małżeńskiego, tj. odpisy aktów urodzenia i dane ich rodziców. Dzięki tym odkryciom potwierdziłam dzienną datę zaślubin Abrahama i Gitel – był to 3 września 1911 r. Z dokumentów wynikało, że Abraham Friedman, aby móc się ożenić, musiał zostać uznany pełnoletnim, gdyż nie ukończył jeszcze dwudziestego czwartego roku życia. Zdziwiło mnie to, i postanowiłam to sprawdzić. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu trafiłam na zapis § 21 Austriackiego Kodeksu Cywilego  z 1811 roku, który stanowił: „Ci, którzy dla braku lat, dla wad umysłowych. lub z powodu innych przyczyn, nie są zdolni o własnych swych interesach należyte mieć staranie, zostają pod szczególną opieką nstawy. Takiemi są: dzieci, które siódmego; niedorośli, którzy czternastego; małoletni, którzy dwudziestego czwartego roku życia swego jeszcze nie skończyli; tudzież: szaleni, obłąkani i niedołężni; którzy albo całkiem pozbawieni są użycia rozumu […]”. Ponadto dowiedziałam się z tej samej ustawy, że z powodu wczesnej śmierci ojca Abraham Friedman musiał być pod opieką kuratora lub opiekuna do czasu uzyskania dorosłości: „osobom, które pozbawione są ojcowskiej staranności, a które albo są jeszcze małoletnie albo też dla innych przyczyn interesami swemi zawiadywać nie są w stanie, udzielają ustawy przez opiekuna lub kuratora szczególnej obrony”.

Akt zaślubin i inne dokumenty związane  z zawarciem małżeństwa przez poszukiwanych przeze mnie Friedmanów były jedynymi, jakie zdobyłam wskutek poszukiwań drogą internetową, niemniej jednak, to bardzo cenne akty, które były dla mnie motorem napędowym do dalszych poszukiwań.

Na poszukiwaniach onlinowych spędziłam jeszcze później mnóstwo czasu, a przez moje ręce przeszło wiele dokumentów, które odnosiły się do nazwiska Friedman. Jak się później okazało, w Rzeszowie w latach 1906-1926, czyli wtedy, kiedy przodkowie Kerry Rosen przebywali w tym mieście, mieszkało bardzo dużo osób, które nosiły takie nazwisko np. w 1910 Friedmanów było w Rzeszowie co najmniej siedemdziesięcioro, jednak nie byli oni spokrewnienia z rodziną Kerry Rosen (a przynajmniej nie jesteśmy w stanie tego zweryfikować).

Archiwum Państwowe w Rzeszowie dysponuje listami mieszkańców Rzeszowa utworzonymi na podstawie spisów ludności przeprowadzanych przez władze austriackie pod koniec XIX i na początku XX wieku. Każda lista zawiera następujące dane: numer archiwum, numer zespołu, sygnatura, ulica, numer orientacyjny, numer mieszkania, numer konskrypcji, nazwisko, imiona, pokrewieństwo do posiadacza mieszkania lub głowy rodziny, płeć, rok urodzenia, miejsce urodzenia, przynależność do gminy / powiatu /kraju, wyznanie religijne, stan cywilny, język potoczny, uwagi. Na takiej liście z 1910 roku znalazł się Abraham Friedman zamieszkały przy ul. Batorego. Co prawda informacje od Kerry mówiły o ulicy Bartosza, ale ulica Batorego – jak wskazują plany, które znalazłam w archiwum – była mała i wąska, i przylegała do wyżej wspomnianej ul. Batorego, więc uznałam, że może chodzić o ten sam adres i o Abrahama Friedmana, który był dziadkiem Kerry Rosen.

Poprosiłam w Archiwum o wersję elektroniczną pełnego oryginalnego spisu ludności z 1910 roku i otrzymałam ok. 1300 skanów! Początkowo nie przejęłam się taką ilością, bo znałam numer konskrypcyjny, przy której zapisane było nazwisko Abrahama Friedmana – czyli numer 432. Jakież było moje zdziwienie, kiedy w folderze ze skanami po numerze konskrypcyjnym 431 pojawił się od razu numer 433. Pomyślałam, że być może karty są pomieszane, więc dokładnie przejrzałam wszystkie skany z zakresu 430 – 440. Wśród nich nie było jednak numeru, którego poszukiwałam. W końcu przejrzałam prawie 1300 skanów, ale nadal nie znalazłam danych Abrahama Friedmana. Zmartwiona uznałam, że musiałam przeoczyć właściwe skany i wzięłam się za ponowne przeszukiwanie pliku – jednak nadal bez skutku, skanów, których potrzebowałam po prostu w nim nie ma!

W tej sytuacji wydało się logiczne, że musiało dojść do przeoczenia ze strony osoby, która skanowała archiwalne dokumenty, i że prawdopodobnie tenże pracownik przeoczył interesującą mnie stronę. Niestety, okazało się, że w papierowej wersji spisu z 1910 roku po prostu brakuje kilku kart, w tym właśnie tej o Abrahamie Friedmanie. Kerry Rosen i ja mamy w tym przypadku dużego pecha!

Bezowocne okazały się także poszukiwania zapisów o urodzeniach dzieci Friedmanów. Przejrzałam katalogi urodzeń z lat 1908-1920, ale nie znalazłam ani jednego wpisu, który dotyczyłby któregoś z dziecka Abrahama i Gitel Friedmanów, a mieli oni ich sześcioro. Znów możemy tu mówić o pechu.

Kolejnym etapem poszukiwań było dwukrotne odwiedzenie Archiwum Państwowego w Rzeszowie i przejrzenie naprawdę ogromnej liczby ksiąg, katalogów i dokumentów, w których mogłyby się znaleźć jakiekolwiek inne informacje dotyczące rodziny Friedmanów. Dodam, że zamawiając dokumenty poprzez formularz online nie byłam świadoma, że dostanę do wglądu cały wózek dokumentów, które łącznie ważyły ok. 20 kilogramów! Moje ambicje nie pozwoliły mi pominąć żadnej księgi, więc przejrzałam je wszystkie!

Dopiero po dwóch i pół godzinach pracy znalazłam pierwszy trop. Ależ to było szczęście! Jednym z marzeń, jakim podzieliła się na początku projektu Kerry Rosen, była chęć zobaczenia dokumentów szkolnych dzieci Friedmanów. Najpierw znalazłam jedno świadectwo, a następnie drugie. Na podstawie danych ojca, zapisanych na obu świadectwach (Abraham Friedman, kamieniarz zamieszkały przy ul. Bartosza 6) można stwierdzić, że dane dotyczą dzieci Friedmanów, o których szukałam informacji. Pierwszy dokument to świadectwo zamieszczone przez Szkołę Podstawową im. Marii Konopnickiej w Rzeszowie w roku 1918/1919 . Świadectwo został wydane Guście Friedmanównej, urodzonej 1 lutego 1908 roku, którą na podstawie ocen można określić dobrą uczennicą. Na początku przypuszczałam, że może to trzecia córka Abrahama i Gitel, o której z jakiegoś powodu Kerry Rosen nie posiada informacji. Jednak potomkini Friedmanów zaprzeczyła, jakoby miała trzecią ciotkę, ponieważ uważa, że ona i jej rodzina musieliby wiedzieć o istnieniu takiej osoby. Według Kerry Rosen Gusta to zapewne polska wersja imienia Grendla, i chodzi po prostu właśnie o Grendel Friedman (mimo niezgodności daty urodzenia ze szkolnego świadectwa – 1 lutego 1908 roku – z datą urodzenia znaną z rodzinnego drzewa genealogicznego -2 lutego 1910 roku). Dla Kerry ta ciocia znana jest i tak przede wszystkim z angielskiego imienia, czyli Grace.

Drugie świadectwo znalazłam w Katalogu Szkolnym z lat 1921/1922, wydanym przez Szkołę Publiczną im. Seweryny Duchińskiej. Dowiadujemy się z niego, że Gizela Friedman, córka Abrahama Friedmana, urodzona 1 lutego 1909 roku , została niesklasyfikowana ze względu na nieregularne uczęszczanie do szkoły. Gizela to zupełnie nowe imię, ale dane ojca wskazują, że chodzi o rodzinę Kerry Rosen. Zdaniem potomkini Friedmanów oba świadectwa dotyczą tej samej osoby, a różnice w imionach i datach urodzenia są wynikiem błędu w zapisie. Być może tak jest, trudno to dziś stwierdzić. Mogę tylko domniemywać, że jeśli faktycznie chodzi o jedną dziewczynkę, czyli osobę nazywającą się w USA Grace Friedman, to w Rzeszowie posługiwała się aż trzema imionami, czyli Grendel, Gusta i Gizela i albo kontynuowała ona naukę w szkole wyższego stopnia (być może gimnazjum), albo została z jakiegoś powodu przeniesiona z jednej szkoły do innej.

Przeszukując wykazy klasyfikacyjne z różnych rzeszowskich szkół, nie znalazłam żadnych świadectw synów Friedmanów. Na tej podstawie można wysnuć wniosek, że były to dzieci pracujące, które nie uczęszczały do szkoły. Być może chłopcy pobierali nauki w zakresie kamieniarstwa, którym zajmowali się ich ojciec i wujowie. Wniosek z tych poszukiwań również jest zadziwiający, ponieważ dawniej bardziej stawiano na naukę synów niż córek, a u Friedmanów z dużą dozą prawdopodobieństwa było na odwrót.

Celem mojej drugiej wizyty w Archiwum Państwowym w Rzeszowie było przejrzenie katalogu o nazwie Dokumentacja techniczna budynków przy ulicy Abrahamsberga, Konarskiego, Asnyka, Baranówka, Bartosza (ok. 1918-1939). Zamówiłam ten dokument online ze względu na obecność w tytule wskazania na ulicę Bartosza, ale nie pokładałam zbyt dużych nadziei, że coś w nim znajdę. Okazało się inaczej – znalazłam ok. 50 dokumentów, które dotyczyły bezpośrednio poszukiwanej przeze mnie rodziny!

Musiałam włożyć dużo wysiłku w odcyfrowywanie ręcznego pisma oraz chronologiczne uporządkowanie wszystkich dokumentów, ale w efekcie niepozornie zapowiadająca się teczka z urzędową korespondencją odkryła bardzo ciekawą historię.

Co wynika z zachowanych dokumentów? W sierpniu 1910 roku Keidla Friedman (czyli prababcia Kerry Rosen) wystosowała pismo do rzeszowskiego magistratu z prośbą o wydanie pozwolenia na wybudowanie piętrowego domu. Budynek miał zostać wzniesiony przy ulicy Bartosza w Rzeszowie na działce należącej do rodziny. Miesiąc później komisja, która dokonywała rozeznania w terenie, stwierdziła, że „szerokość ulicy Bartosza tj. uliczki łączącej ul. Lwowską z ulicą „nad Mikuśką” ustanawia na 10 m. Wprawdzie taka szerokość ulicy nie powinna być dopuszczalna”. Chodzi o to, że szerokość ul. Bartosza była tak mała, że początkowo komisja stwierdziła, że „o zabudowaniu jej mowy być nie może”. Później jednak komisja zaproponowała dwa rozwiązania. Jedno z nich zakładało zamknięcie uliczki – jednak zostało to wykluczone, ponieważ inni mieszkańcy nie mogliby się dostać do swoich parceli, znajdujących się przy dalszej części ulicy Bartosza. Drugie rozwiązanie dopuszczało pozwolenie na budowę z względu na to, że „uliczka nie wnosi żadnej wartości komunikacyjnej wobec ulicy Batorego odległej od tejże o 20 m”. Ostatecznie komisja, mimo początkowych obiekcji, wydała pozwolenie na budowę domu.

Dodam jeszcze, że ulica Bartosza znajdowała się w rejonie ulic Lwowskiej, Fredry i Batorego, w 1931 roku była opisywana jako ulica boczna od ulicy Lwowskiej biegnąca do ulicy Fredry. Dziś ta ulica już w Rzeszowie nie istnieje.

W 1911 roku urzędnicy miasta, zapewne ze względu na niekorzystną lokalizację działki Friedmanów, zarządzili zamianę gruntów: magistrat odstąpił Friedmanom 16m2 potrzebnej działki, a w zamian za to rodzina oddała gminie 13 m2 innej działki, dopłacając 66 koron.

Potem jednak, zanim budowa domu ruszyła, rodzina Friedmanów musiała spełnić mnóstwo różnych warunków. Chodziło na przykład o wykonanie przy budynku kamiennego chodnika według wytycznych Miejskiego Urzędu Budownictwa, ale również ubezpieczenie osób pracujących przy budowie. W tym celu Abraham Friedman musiał udać się do Lwowa ( 170 kilometrów od Rzeszowa!), do Zakładu Ubezpieczeń Robotników.

Pierwsza połowa 1912 roku dla rodziny Friedmanów stał pod znakiem kontroli urzędowych. Na placu budowy ciągle pojawiały się komisje, które kontrolowały postępy prac. Jestem bardzo zdziwiona liczbą inspekcji, jakie odbywały się na początku XX w. W ciągu 3 lat rodzina Friedmanów miała co najmniej dziesięć wizyt urzędowych, a tylko w 1912 roku było ich aż pięć.

W lipcu 1912 roku na wniosek Friedmanów odbyły się oględziny domu, na podstawie których wydano w końcu pozwolenie na zamieszkanie w budynku. Rodzina dostała jednak wytyczne dotyczące bezpieczeństwa m. in. nakazano zamontowanie blach przy piecach oraz wybrukowanie podwórka. Kolejne kontrole wykazały niezastosowanie się do tych nakazów, i już na początku stycznia 1913 roku Keindla Friedman została zobowiązana do uiszczenia opłaty w wysokości 20 koron lub poddaniu się karze więzienia na 2 dni. Nie wiadomo, czy ta kara została wyegzekwowana, natomiast dokument z kwietnia 1913 roku stwierdza: „Abraham i Keindla Friedman nie zastosowali się do polecenia z dnia 6.10. 1912. […] podwórze jest niewybrukowane, przy piecach nie ma na podłodze przybitych blachów.” Z dalszej części protokołu dowiedziałam się, że mieli oni prawdopodobnie niezameldowanych dodatkowych lokatorów. Niestety, ale nie znalazłam żadnych dokumentów, które świadczyłyby o finale sprawy oraz o zrealizowaniu (lub nie) kary więzienia.

Niestety nie znalazłam również żadnych dokumentów o zakładzie kamieniarskim Abrahama Friedmana i jego braci. Wzmianka o tym jest tylko we wspomnianych świadectwach szkolnych, tymczasem z informacji wnuczki Abrahama wynika, że była to bardzo znana firma kamieniarska i bracia Friedman wykonywali macewy nie tylko na rzeszowskich cmentarzach, ale także na nekropoliach w pobliskich miejscowościach. Być może na cmentarzu żydowskim przy ulicy Rejtana w Rzeszowie, na którym zachowała się część macew, znajdują się nagrobki wykonane przez przedsiębiorstwo Friedmanów, jednak – o ile mi wiadomo – nie były one podpisywane przez wykonawców, więc nie można ich zidentyfikować.

Podsumowania

Aleksandra Siry

Na samym początku projektu towarzyszyły mi obawy związane z poszukiwaniami w archiwum. Byłam niepewna, czy uda mi się znaleźć jakiekolwiek dokumenty, które dotyczyłyby rodziny Friedmanów, a tym samym nie zawiodę Kerry Rosen. Na szczęście każdy krok, jaki podjęłam w celach poszukiwawczych był mniej lub bardziej owocny. Każdy dokument, który znalazłam dawał mi dużo satysfakcji i nadawał sens mojej pracy. Finalnie, jestem bardzo zadowolona z tego, co udało mi się dowiedzieć. Cały projekt nauczył mnie cierpliwości i zachęcił do prowadzenia poszukiwań archiwistycznych, tym razem dotyczących mojej rodziny.
Jestem bardzo szczęśliwa , że mogłam wziąć udział w tym przedsięwzięciu. Poznałam wspaniałych ludzi, uczestniczyłam w ciekawych spotkaniach i zdobyłam mnóstwo nowych doświadczeń, które z pewnością przydadzą mi się w przyszłości.

Kerry Rosen

Zgłosiłam się do udziału w projekcie aby dowiedzieć się więcej o historii mojej rodziny w Rzeszowie. I tak się stało. Mogę powiedzieć, że było to bardzo satysfakcjonujące doświadczenie. Praca z Aleksandrą i Grażyną była prawdziwą radością! Dziękuję całemu zespołowi projektu za to, co robią dla potomków rzeszowskiej społeczności żydowski

Rodzina Albertów

Rodzina Friedmanów, od lewej: Jerome (ojciec Kerry Rosen), Pearl, Kaindel, Marvin, Gitel, Elias, Grace, Joseph. Polska (Rzeszów?), rok 1922. Zdjęcie ze zbiorów Kerry Rosen.

Pessel i jej dzieci

Rodzina Friedmanów po emigracji, Jerome Friedman (ojciec Kerry Rosen) z rodzeństwem. Od lewej na górze: Joseph, Grace, Marvin, na dole od lewej: Pearl, Elias, Jerome. USA, rok 1927. Zdjęcie ze zbiorów Kerry Rosen.

Babcia i dziadek Helen Albert

Abraham i Gitel Friedmanowie, dziadek i babcia Kerry Rosen. USA, rok 1945. Zdjęcie ze zbiorów Kerry Rosen.

Babcia i dziadek Helen Albert

Plan fasady domu Friedmanów. Dokument ze zbiorów Archwium Państwowego w Rzeszowie