Rodzina Albertów
Autorki
Nazywam się Zuzanna Dybaś, mam 18 lat i jestem uczennicą I LO oraz Szkoły Muzycznej II stopnia w Rzeszowie. Moją pasją jest fotografia, literatura oraz muzyka. Uwielbiam poznawać nowych ludzi pochodzących z różnych zakątków świata, ponieważ daje mi to szersze spojrzenie na świat i różne problemy. Zdecydowałam się na to, aby wziąć udział w projekcie ponieważ chciałam bliżej poznać historię Żydów mieszkających na terenie Rzeszowa.
Nazywam się Gabriela Nycek, mam 16 lat, jestem uczennicą Dwujęzycznego Liceum Uniwersyteckiego w Rzeszowie. Uwielbiam czytać książki, oglądać filmy, słuchać muzyki, uczyć się nowych języków i spotykać się ze znajomymi. Moją pasją jest podróżowanie, nauka języków obcych i odkrywanie nowych kultur. Zdecydowałam się na wzięcie udziału w projekcie, ponieważ bardzo interesuje mnie historia II Wojny Światowej, szczególnie na terenach Polski.
Przedstawicielka Rodziny Albertów – Helen Albert
Naszą partnerką w projekcie była Helen Albert. Mieszka ona razem z rodziną w USA, obecnie pracuje dla rządu amerykańskiego, a wcześniej była głównym śledczym dwóch komisji w Senacie USA oraz inspektorem generalnym departamentu federalnego. Helen jest wysoką i szczupłą kobietą, ma średniej długości włosy i niebieskie oczy, nosi okulary. Nasza rozmówczyni ma 60 lat, ale wygląda na o wiele młodszą kobietę. W naszych rozmowach prowadzonych na platformach internetowych bardzo często opowiadała nam o swoich córkach. Obydwie są niewiele starsze od nas: Sarah ma 21 lat i studiuje na Uniwersytecie Michigan, a Hannah ma 23 lata i właśnie skończyła pierwszy rok studiów prawniczych na American University Washington Collage of Law. Na spotkaniach Helen przede wszystkim zwracała uwagę na historię swojego ojca, który urodził się w Rzeszowie, ale również bardzo chciała poznać nas, więc zawsze pytała także o nasze rodziny, o to, jak się czujemy, co robimy w wolnych chwilach i jak w Polsce wygląda sytuacja z pandemią COVID-19. Często pod koniec naszych onlinowych spotkań Helen wołała jedną ze swoich córek, Sarah i Hanah z reguły podchodziły do komputera i witały się z nami. Helen nigdy nie była w Rzeszowie, ale w 2014 roku to miasto odwiedziła jej córka Hannah.
Co Helen Albert wie o swojej rzeszowskiej rodzinie?
Podstawowe informacje otrzymane od Helen Albert były takie, że w Rzeszowie mieszkali: ojciec Helen, czyli Szyja Oskar Albert – urodzony 30 sierpnia 1924, jego siostry Chaja i Malka oraz rodzice: Sara (z domu Jeżower) urodzona 2-go maja 1891 roku w Głogowie i Salomon Albert urodzony 1-go stycznia 1890 w Rzeszowie, poza tym tutaj także mieszkali rodzice Sary oraz rodzice Salomona.
Od Helen otrzymałyśmy skany kilkunastu zdjęć oraz dokumentów, zarówno rodziny Albert jak i rodziny Jeżower. Fotografie zostały wykonane w studiu Edwarda Janusza , który był popularnym w tamtych czasach rzeszowskim fotografem. Ten fakt może świadczyć o tym, że rodzina Albertów była zamożna. Poza tym Helen Albert przekazała nam wiele cennych bardziej szczegółowych informacji o swojej rodzinie.
Jeśli chodzi o rodzinę Albertów, to pradziadek Albert był producentem kołder a w biznesie pomagał mu jego syn Salomon (czyli dziadek Helen). Chyba więc można przypuszczać, że jakaś część mieszkańców Rzeszowa spała pod kołdrami wyrobu Abrahama! W 1902 roku pradziadkowie Helen byli sąsiadami wujka znanego producenta filmowego Freda Zinnemanna – dokładnie chodzi o Dawida Zinnemanna. Obydwie rodziny mieszkały przy ulicy Sandomierskiej 24 ( to dzisiejsza ulica Grunwaldzka, według naszych ustaleń, na 99% była to kamienica, która dziś ma ten sam numer).
Helen wspominała o tym że część jej rodziny: trzy siostry jej dziadka czyli Henne , Ruchela i Zyvia w 1912 i 1913 roku, czyli jeszcze przed rozpoczęciem I Wojny Światowej, wyemigrowały do Stanów Zjednoczonych.
Helen opowiadała nam o swoim ojcu i jego życiu przed II wojną światową, nie wiedziała o tym zbyt wiele, ale wspominała o tym, że chodził do I liceum w Rzeszowie (jak się później okazało, to nie była precyzyjna informacja).
Ważnym tematem w naszych rozmowach był czas II wojny światowej. Ojciec Helen opowiedział jej, że w 1940 roku usuwał pod przymusem śnieg z rzeszowskich ulic, a w 1940 roku chciał uciec i przekroczyć granicę sowiecką – nie udało mu się uciec, został złapany i wysłany na 2 miesiące do więzienia. Helen wspominała, że w Rzeszowie jej tata pracował w fabryce lotniczej w Rzeszowie (dzisiejszym Pratt & Whitney). Przeżył wiele obozów m.in. obóz Huta Komorowska ( jeden z najcięższych obozów), obóz koncentracyjny Płaszów, obóz koncentracyjny w Mielcu (również jeden z najcięższych obozów.) W jednym dokumencie, który Helen nam pokazała, jej tata opisał obóz w Mielcu: jeden z SS-manów uderzył go w głowę tak mocno, że mężczyzna stracił przednie zęby…. Historia ta pokazuje, jak brutalni byli niektórzy SS-mani. To właśnie w obozie w Mielcu Oskarowi Albertowi został wytatuowany napis ,,KL”, który w języku niemieckim jest skrótem od słowa ,,Konzentrationslager” oznaczającym w języku polskim ,,obóz koncentracyjny”. Kiedy w 1944 okazało się, że Niemcy są bliscy przegranej, zaczęli więźniów z obozów koncentracyjnych umiejscowionych w Polsce przewozić do Niemiec. Z tego właśnie powodu Oskar Albert z obozu w Mielcu został przewieziony do obozu w Wieliczce, a stamtąd obozu koncentracyjnego Flossenburg w Niemczech. Po wojnie przez kilka lat ojciec Helen Albert przebywał w Niemczech a później wyemigrował do Stanów.Wtedy też jego imię Oskar zaczęło być zapisywane jako Oscar.
Niestety, nie wszyscy członkowie rodziny mieli możliwość przetrwania Holocaustu. Przypadek Oskara był wyjątkowy, on doświadczył dużo zła, ale przeżył, jednak niestety większość jego rodziny zginęła. Pessel – babcia Oskara, czyli prababcia Helen – zmarła w getcie w Rzeszowie, a Sara – mama Oskara, czyli babcia Helen – wraz z dwoma swoimi córkami w 1942 roku zostały wywiezione do obozu w Bełżcu, gdzie zostały zamordowane. Ponadto Helen ma informacje, że Ascher Albert (wujek Oskara, brat jego ojca Salomona) został zamordowany w rzeszowskim getcie w 1942 roku (ten wujek walczył w I wojnie światowej i wrócił z niej do Rzeszowa jako osoba niepełnosprawna).
Helen pokazała nam również dokumenty rodziny Jeżowerów świadczące o tym, że przeżyli II wojnę w Związku Radzieckim, a po jej zakończeniu wrócili do Rzeszowa na ulicę Szpitalną 1. W mieście nie mieszkali długo, już latem 1946 wyjechali do Austrii do obozu dla przesiedleńców w Salzburgu. Stryjeczny wujek Helen Herman Jeżower (ur. 1907, później w dokumentach imigracyjnych odmłodził się trochę) zamieszkał w Nowym Jorku na Manhattanie i zmarł tam w 1989 roku. Z kolei drugi stryjeczny wujek Helen Bernard Jeżower, gdy po powrocie do Rzeszowa odkrył, że jego żona i dwoje dzieci zostali zamordowani w Bełżcu, przeżył załamanie psychiczne. Nigdy nie opuścił Austrii, najbliższe mu osoby umieściły go w sanatorium pod opieką austriackiej pielęgniarki i jej rodziny. Bernard został pochowany w Linzu w Austrii. To bardzo smutna historia… Siostra Bernarda i Hermana Basia (Berta) Jeżower razem ze swoim mężem (pochodził z Rzeszowa) Nachumem Sturmlauferem wyemigrowali do Austrii a potem Izraela. Helen utrzymuje bliskie relacje z wnukami Berty i Nachuma, bo są w podobnym wieku.
Efekty poszukiwań
Nasze poszukiwania opierały się głównie na wyszukiwaniu informacji w internecie, miałyśmy do przeczytania kilka książek i artykułów oraz jednej z nas udało się odwiedzić Archiwum Państwowe w Rzeszowie. Na potrzeby naszego projektu pan Rafał Kocoł z Muzeum Okręgowego w Rzeszowie sprawdził listę klientów studia Edwarda Janusza i tam również znalezione zostały nazwiska z rodziny Helen Albert. Na pewno więc członkowie rodziny właśnie u Edwarda Janusza wykonywali swoje zdjęcia, ale bardzo trudno nam jest jednak dopasować opisy klientów zakładu do zdjęć, które dostałyśmy od Helen.
W Archiwum Państwowym w Rzeszowie interesowały nas przede wszystkim sprawozdania dotyczące I Liceum Ogólnokształcącego ( a właściwie Gimnazjum – w latach 30. ubiegłego wieku tak się ta szkoła nazywała). W jednej z rozmów Helen podała nam informację, że jej tata przed wojną chodził w Rzeszowie do gimnazjum. Chciałyśmy się dowiedzieć, jakie miał stopnie i czy zdążył zrobić maturę. Sprawdziłyśmy sprawozdania z lat, kiedy Szyja Oskar Albert mógł być uczniem I Gimnazjum, ale jego nazwiska nie ma w żadnym raporcie. Nie znalazłyśmy go też w II Gimnazjum. To było dla nas dużym zaskoczeniem! Zaczęłyśmy pytać Helen o tę informację, okazało się, że ojciec Helen podał w jednym z powojennych dokumentów, że w Rzeszowie chodził do szkoły, ale nie wskazał, do której konkretnie. W tym przypadku więc odniosłyśmy w naszych poszukiwaniach porażkę.
Za to w Archiwum znalazłyśmy ciekawe informacje w kartach meldunkowych, na przykład taką, że Salomon Albert, czyli ojciec Szyi Oskara i dziadek Helen, był muzykantem! Taka informacja znajduje się w kartach kontroli ruchu ludności. Z tej karty wynika również, że dla urzędników imię Malka (była to siostra Szyi Oskara) zostało zapisane jako Amelia Gisela, a imię Szyi Oskara brzmiało oficjalnie Abraham Moses! Halen Albert wyjaśniła nam to w ten sposób: „z takim zapisem spotkałam się kilka razy także w innych dokumentach, które posiadam. Mojżesz po hebrajsku to Mosze i brzmi to trochę podobnie jak Szyja, więc być może ktoś, kto to pisał, a nie znał żydowskich imion, po prostu się pomylił”.
Szukałyśmy także informacji o rodzinie Jeżower, z której pochodziła Sara – żona Salomona, czyli babcia Helen Albert. Udało nam się trafić na wiadomość, że Fryderyka Jeżower była pierwszą dentystką w Rzeszowie – dowiedziałyśmy się tego od Helen oraz z książki “Szematyzm Królestwa Galicyi i Lodomeryi z Wielkim Księstwem Krakowskiem za rok 1914”, poza tym okazało się, że widnieje ona w Spisie lekarzy w Rzeszowie (pochodzenia żydowskiego) z 1931 roku, informacja tą znalazłyśmy na stronie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.
Niestety, jak się dowiedziałyśmy, wraz ze swoją siostrą Fryderyka popełniła samobójstwo poprzez podanie sobie trucizny – informacja była podana w jednym z rozdziałów Rzeszowskiej Księgi Pamięci a ponadto sama Helen potwierdziła informację, że opis, który znajduje się w księdze, dotyczy właśnie Fryderyki. Historia pierwszej dentystki z Rzeszowa jest wstrząsająca i pokazuje że nawet wykształcone osoby w tamtych czasach czuły się zmuszone do odebrania sobie życia.
Trafiłyśmy także na Wikipedii na informację o tym, że Ignaz Sebastian Ježower (urodzony w Rzeszowie w 1878 roku) był polsko-niemieckim historykiem kultury, pisarzem i tłumaczem, a przez wiele lat mieszkał w Berlinie. Ponadto dowiedziałyśmy się, że w Rzeszowie istniała firma ,,Jeżower i synowie” która w 1885 roku obchodziła swoje pięćdziesięciolecie. Właścicielem firmy był członek Rady Miejskiej Salomon Jeżower. Informacja ta została znaleziona w książce pt. “Życia towarzyskie i kulturowe Rzeszowa w dobie autonomii Galicji” autorstwa Jadwigi Szymczak-Hoff (w obydwu przypadkach nie znamy pokrewieństwa, ale niewykluczone, że były to osoby spokrewnione z rodziną Helen).
Ponadto w Archiwum Państwowym w Rzeszowie obejrzałyśmy dokladnie spisy wyborców z lat 30. ubiegłego wieku i znalazłyśmy tam dużo osób o nazwisku Jeżower i Sturmlaufer. Nazwisko Sturmlaufer było dla nas równie ważne, ponieważ Basia Jeżower wyszła za mąż za Nachuma Sturmlaufera. Może to świadczyć o tym, że obie rodziny udzielały się społecznie, w tych dokumentach można również znaleźć informacje o miejscach zamieszkania poszczególnych osób.
W rzeszowskim Archiwum znajdują się również listy i kartki pocztowe, które tuż po II wojnie światowej przychodziły do rzeszowskich Żydów od ich rodzin i znajomych zesłanych w głąb Związku Radzieckiego. Są wśród nich listy pisane przez pra-wujka Helen Albert – Hermana Jeżowera, gdy przebywał w obozie w Kazachstanie. Listy są poruszające, ponieważ pisane są do duchów…… Odbiorcami są krewni Hermana, którzy już dawno nie żyją, ale Herman nic o tym nie wie. Mężczyzna długo nie otrzymywał wiadomości zwrotnych, więc każdy kolejny jego list jest tak naprawdę kolejnym błaganiem o odpowiedź. Widać po listach, że Herman był bardzo blisko ze swoimi rodzicami i bardzo ich kochał a czytanie jego listów jest wstrząsające. Omawiałyśmy te listy z Helen i było to bardzo poruszające.
Nie tylko czytałyśmy książki i dokumenty, ale też chodziłyśmy po mieście i szukałyśmy konkretnych adresów. Znalazłyśmy prawie wszystkie miejsca, gdzie mieszkała rodzina Helen:
– ul. Szpitalna 5 – gdzie mieszkali Ascher i Hala Albert – czyli stryjeczny wujek i ciocia od strony ojca Oscara Alberta wraz z dziećmi. Kamienica ta dalej istnieje i znajdują się tam zwykłe mieszkania.
– ul. 3-go Maja 11 – tutaj mieszkała Fryderyka Jeżower – pierwsza kobieta-lekarz w Rzeszowie. Teraz w tym miejscu znajduje się sklep spożywczy ,,Żabka”.
– ul. Szpitalna 1 gdzie mieszkali Bernard i Amalia Jeżower – czyli stryjeczny wujek i ciocia od strony mamy Oskara Alberta teraz znajduje się tam Bank Gospodarstwa Krajowego.
– ul. Grunwaldzka 24, gdzie w 1902 pradziadkowie Helen byli sąsiadami Dawida Zinnemanna.
Nie udało nam się znaleźć ulicy Króla Kazimierza 14, gdzie mieszkał Salomon i Sala Albert. Wydaje nam się, że albo budynek już nie istnieje, albo zmieniona została numeracja.
Jest jeszcze jedna ciekawostka, w czasie naszego projektu okazało się, że Helen Albert jest spokrewniona z inną osobą, biorącą udział w naszych działaniach, czyli Arikiem Diamantem. Wyjaśnienie tego związku jest dość skomplikowane, w skrócie można napisać, że chodzi o małżeństwo między rodzinami Goldreich (rodzina Arika) i Neiss (rodzina Helen, Neiss to było panieńskie nazwisko prababci Helen – Rachel Jeżower). Było to dla nas niesamowite doświadczenie kiedy żyjący w Izraelu Arik Diamant i mieszkająca w USA Helen Albert dowiedzieli się o koligacjach rodzinnych dzięki naszemu projektowi!
Podsumowania:
Gabriela Nycek:
Dla mnie udział w tym projekcie to nie tylko przyjemność ale i też nauka, dzięki której mogłam dowiedzieć się więcej na temat miasta w którym się urodziłam i żyję. Zauważyłam również że kamienice czy budynki obok których kiedyś przechodziłam obojętnie, nabrały dla mnie innego znaczenia, zaczęłam tak naprawdę odkrywać Rzeszów na nowo. Jestem dumna kiedy idę ulicami Rynku i wiem co kiedyś się na nich znajdowało i z radością opowiadam o tym mojej rodzinie czy znajomym. Ogromnym zaskoczeniem była dla mnie kwerenda w Archiwum, nigdy tak naprawdę nie zastanawiałam się jak ciężka lecz bardzo satysfakcjonująca może być praca w archiwum. Przede wszystkim uczy ona ogromnej cierpliwości i radzenia sobie z porażką ( nie zawsze udało się znaleźć to czego się szukało). Jeśli chodzi o lektury to nie należały one do najłatwiejszych ze względu na historię, które się tam znajdowały, jednak były one bardzo ciekawe ( również poszerzały moją wiedzę na temat Rzeszowa). Ogólne odczucia co do udziału w projekcie i pracy z naszą partnerką są bardzo pozytywne i jeśli miałabym możliwość wzięcia udziału drugi raz w takim projekcie to na pewno skorzystałabym z takiej możliwości.
Zuzanna Dybaś:
Udział w projekcie był dla mnie nowym doświadczeniem, które pozwoliło mi poszerzyć wiedzę na temat historii Żydów mieszkających na terenie Rzeszowa. Miesiące spędzone na poszukiwaniu informacji, zdjęć, zapisów były niekiedy trudne, jednak z przyjemnością wykonywałam swoje zadanie by Helen mogła dowiedzieć się jak najwięcej o swoich przodkach. Mimo tego, że nie udało nam się odnaleźć wszystkiego uważam, że wykonałyśmy naprawdę dużo pracy i odnalazłyśmy nowe, ciekawe informacje o których Helen nie wiedziała wcześniej. Wiem w jakich kamienicach mieszkała jej rodzina i sprawia to że nie potrafię przejść obok nich obojętnie, a Rzeszów stał się dla mnie miastem, które skrywa wiele ciekawych historii. Cała współpraca naszej trójki przebiegała bardzo pomyślnie i pozytywnie, myślę że każda z nas jest zadowolona z pracy włożonej w ten projekt.
Helen Albert
Kiedy w 2012 roku mój ojciec zmarł w wieku 87 lat, zabrał ze sobą większość swojej przeszłości. Wiedziałam, że urodził się w Rzeszowie, znałam też kilka nazwisk osób z jego rodziny i wiedziałam, kim byli i co się z nimi stało. Znałam jego historię po tym, jak w wieku 25 lat w 1949 roku przybył do USA. Pomimo wojny, która przerwała jego edukację, i pomimo wielu przeciwności losu, awansował na dyrektora wykonawczego dużej korporacji w Nowym Jorku. Był niesamowitym ojcem i kochał swoją rodzinę bardziej niż cokolwiek innego. Wychowywał dzieci, które odniosły sukces – jedno podjęło pracę w agencji federalnej w Waszyngtonie, drugie jest uznanym profesorem na Uniwersytecie Columbia, trzecie prowadzi edukację dzieci ze specjalnymi potrzebami. Oczywiście wiedziałam wiele o wspólnym życiu ojca z moją mamą, która także była niesamowitą osobą. Moja mama urodziła się w Serocku w Polsce, przeżyła wojnę jako sierota, uciekała kanałami pod warszawskim gettem i przez dwa lata była ukrywana na wsi w polskiej rodzinie, która po latach została za to uhonorowana przez państwo Izrael tytułem Sprawiedliwych wśród Narodów Świata.
Jeśli chodzi o ojca to zawsze wiedziałam, żeby nie wypytywać go za dużo o to, co dokładnie się w jego życiu podczas wojny działo. Byłam w Polsce razem z moją rodziną w 2014 roku czyli już po śmierci ojca. Moja córka i brat pojechali do Rzeszowa, aby odmówić tam na rzeszowskim cmentarzu żydowskim modlitwy: za moją prababkę (którą mój ojciec – jako dziecko – pochował w 1941 r. po jej śmierci w rzeszowskim getcie) oraz za moją babcię i dwie ciocie, które zginęły w obozie zagłady w Bełżcu. Ale wtedy ja z mamą zostałam w Serocku. Dla mnie Rzeszów wciąż pozostawał tajemnicą – miejscem głębokiej więzi rodzinnej, ale też miejscem, które wydawało się odległe, odległe i odległe. Osobiście znałem tylko członków mojej rodziny (pra-wujka i kuzynów), którzy przeżyli wojnę i kilku przyjaciół mojego ojca, którzy przyjechali z Rzeszowa i mieszkali w Nowym Jorku. Wszystko się zmieniło, gdy poznałam Grażynę Bochenek.
Dzisiaj, dzięki projektowi oraz relacjom z Gabrielą, Zuzanną i z Grażyną, w końcu czuję, że mam więź z moim rodzinnym miastem. Chociaż wspaniale było poznać informacje, które dziewczynom udało się odkryć, ważniejsze było dla mnie poczucie, że poznałam osoby, które mieszkają w rodzinnym mieście mojego ojca i które prowadzą tu swoje codzienne życie – spacerują po ulicach, przy których mieszkała moja rodzina, oglądają witryny domów, które kiedyś widzieli moi krewni. To jest najważniejszy efekt uczestniczenia w tym projekcie i trwałe dziedzictwo dla mnie. Doceniam wysiłek tych, których miałam zaszczyt poznać, którzy wzięli na siebie udział w wysiłku poznania historii społecznością, która przecież wcale nie tak dawno była częścią Rzeszowa.
Rodzina Albertów, 1927 rok. Oskar Albert – ojciec Helen Albert – to ten mały chłopiec pośrodku ( miał wtedy 3 lata), po lewej stronie stoi siostra Oskara – Chaya, obok niej po prawej stronie znajduje się prababcia Helen czyli babcia Oskara- Pessel. Obok Oskara siedzi jego tata ( dziadek Helen ) – Solomon a za nim stoi jego żona (mama Oskara i babcia Helen) – Sara. Obok Sary znajduje się siostra Oskara – Malka. Zdjęcie ze zbiorów Helen Albert.
Pessel i jej dzieci, Pessel – prababcia Helen Albert i mama Salomona Alberta. Zdjęcie zostało wykonane w 1912 roku. Po lewej stronie na górze znajduje się Ruchel (Rosie), obok niej Usher (Ascher) i Zyvia (Sylvia) czyli rodzeństwo Solomona Alberta – dziadka Helen Albert . Na dole zaś po lewej stronie znajduje się Salomon – dziadek Helen, obok niego wspomniana wcześniej Pessel oraz Anna. Zdjęcie ze zbiorów Helen Albert.
Babcia i dziadek Helen Albert, rodzice Oskara Alberta: Solomon i Sara Albertowie wraz z córką Chayą. Fotografia została wykonana w rzeszowskim atelier, rok prawdopodobnie 1916. Zdjęcie ze zbiorów Helen Albert.
Młody Oskar Albert, ojciec Helen Albert (na tym zdjęciu ma około 21 lat). Fotografia wykonana w mieście Schwandorf tuż po zakończeniu II Wojny Światowej. Zdjęcie ze zbiorów Helen Albert.
Szyja Albert, pradziadek Helen Albert. Zdjęcie ze zbiorów Helen Albert.